Mesa Verde, tajemnicze budowle pod klifami

Mesa Verde to jeden z najbardziej magicznych parków w USA. Wciąż kryje wiele tajemnic, nierozwiązanych zagadek, nierozszyfrowanych petroglifów  i niezwykłych budowli, których przeznaczenie wciąż nie do końca jest nam znane. Teren dzisiejszego parku był domem ludu Anasazi, który w XIII wieku nagle zniknął bez wieści. Pozostawia to szerokie pole do najdziwniejszych spekulacji, z porwaniem przez kosmitów włącznie. 🙂 Park Mesa Verde znalazł się już w planie mojej pierwszej podróży do USA, obok innych ikon Dzikiego Zachodu. Dostarczył nam więcej emocji i przeżyć niż się spodziewaliśmy.

Ze względu na swój unikatowy charakter park Mesa Verde jest  wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Objęto tu ochroną budowle klifowe i liczne stanowiska archeologiczne. To najrozleglejszy archeologiczny obszar chroniony w USA, zawierający też największe i najlepiej zachowane budowle klifowe w całych Stanach. Sama nazwa Mesa Verde wywodzi się z języka hiszpańskiego i w tłumaczeniu oznacza zielony stół. Jest to zapewne nawiązanie do zielonych równin otaczających ten park.

 

mesa verde

 

Kilka słów o historii Mesa Verde

Na terenie dzisiejszego Mesa Verde ludzie żyli już 7500 lat przed naszą erą, ale zamieszkiwali tu okresowo. Na stałe osiedli tu około 500 roku Indianie kultury Basketmaker czyli Wyplataczy koszy. W Chaplin Mesa Museum możecie zobaczyć, jakie cuda wtedy robiono. Kosze są śliczne, mają wyplatane wzorki i piękne regularne kształty. Kosze służyły Indianom za naczynia, gdyż nie znano wtedy ceramiki. Indianie Basketmaker mieszkali w tzw. pit houses, domkach częściowo wykopanych w ziemi. Pit house miał prostokątny lub owalny kształt, był pokryty dachem z patyków i gałęzi uszczelniony gliną. Do niektórych domków wchodziło się dziurą w dachu, inne miały wejścia przeważnie w południowej ścianie. Pit houses nie były jednak specjalnie trwałe, po kilku latach rozpadały się i trzeba było budować nowe schronienie. Mieszkańcy tych okolic często zmieniali miejsca zamieszkania.

Około 600 roku Indianie zaczęli używać już glinianych naczyń i mniej więcej wtedy przestawili się na zupełnie osiadły tryb życia. Zapewne nie chciało im się już tarabanić z tymi ciężkimi glinianym naczyniami. Nie dawało się już ich łatwo wziąć pod pachę jak koszyk i ruszyć w drogę. I tak Wyplatacze koszy stali się Indianami Pueblo, czyli wieśniakami. Indianie Pueblo zaczęli budować już domy na powierzchni ziemi. Budynki konstruowane z kamienia miały prostokątne ściany i płaskie dachy. Domki stawiano rzędem jeden przy drugim. Przed domkami wciąż budowano pit houses, ale nie służyły one już celom mieszkaniowym, tylko ceremonialnym. Używano ich również jako spiżarni do przechowywania zbiorów.

Około 1150 roku Indianie Pueblo opuszczają płaskowyż, gdzie uprawiali ziemię i przenoszą się do alkow w klifach. I tu zaczynają budować swoje słynne i piękne budowle klifowe. Budynki mają nawet po kilka pięter i stawiane są z kamienia. Przeciętna rodzina żyła w domostwie składającym się z jednego do pięciu pomieszczeń. Każde mieszkanie miało swoją kivę. Kiva to okrągła izba znajdująca się pod ziemią, wyewoluowała z dawnego pit house’a. Służyła rodzinom za miejsce do ceremonii i za salon, w którym zbierali się członkowie familii. Największymi i najwspanialszymi osadami są Cliff House i Long House. Indianie wciąż uprawiali ziemię na płaskowyżu, mieli w związku z tym do pracy pod górę i do tego stromą.

Indianie Anasazi, tak nazwali ich Indianie Navajo, co w ich języku znaczy Ci, co wychodzą z kanionu, mieszkali tutaj do około 1300 roku. Po czym zniknęli pozostawiając na stołach naczynia z jedzeniem, a w pomieszczeniach ubrania, koce, przedmioty codziennego użytku. Zniknęli niczego nie zabierając? Odeszli nie pakując się na drogę? Badacze przypuszczają, że przegoniła ich stąd susza. My jednak skłaniamy się do najbardziej prawdopodobnego wyjaśnienia, po prostu porwali ich kosmici. 😉

Indianie Anasazi przez wieki tkwili w zapomnieniu aż do 1888 roku, kiedy to rancher Richard Wetherill wraz ze szwagrem Charliem Masonem natknęli się na Cliff Palace w poszukiwaniu zaginionego stada. Po raz kolejny potwierdza się, że wszelkie akcje ze szwagrem kończą się chwałą i sukcesem. 🙂 Cliff Palace stał się celem wycieczek okolicznych mieszkańców, którzy powoli ograbiali go z najcenniejszych artefaktów. Okolica ta została objęta ochroną dopiero w 1906 r., gdy utworzono tu park narodowy. Część artefaktów udało się odzyskać i znalazły swoje miejsce w muzeach, wiele cennych znalezisk przepadło jednak bezpowrotnie.

 

Kiedy najlepiej wybrać się do Mesa Verde?

Park jest otwarty przez cały rok, ale ponieważ znajduje się dosyć wysoko (do 2600 mnpm) zimą spada tu dużo śniegu i drogi czasem bywają nieprzejezdne. Droga do Wetherill Mesa otwierana jest późną wiosną i zamykana pod koniec października, co jest kolejnym ograniczeniem.  W tym okresie nie ma też wycieczek z przewodnikiem, które są największą atrakcją parku. Zamknięty jest też jedyny tu hotel, pole namiotowe i punkty gastronomiczne.

 Najlepsza zatem pora na jego zwiedzanie parku to okres między majem a październikiem. Jeśli możecie, to warto unikać okresu wakacyjnego, bo Mesa Verde bardzo lubią rodziny z dziećmi i w wakacje panuje tu tłok. Latem zdarzają się też bardzo upalne dni, a w czasie wycieczki do ruin zwykle musimy trochę postać na pełnym słońcu.

 

mesa verde

 

Gdzie się zatrzymać?

Jedynym hotelem na terenie parku jest Far View Lodge. I rzeczywiście, widok z pokoi hotelowych jest wspaniały. Ponoć, jak się dobrze przyjrzeć, to widać stąd cztery stany naraz, jako że jesteśmy przecież w rejonie Four Corners. Ja czterech stanów nie widziałam, ale za to z balkonu mogliśmy pod wieczór podziwiać zastępy najróżniejszej zwierzyny. Sarny, jelenie, mulaki niespiesznie przechadzały się wokół hotelu. Do atrakcji Mesa Verde będziemy mieć stąd najwyżej kilkanaście minut jazdy samochodem. Nie jest to jakiś szczególnie wykwintny hotel, w pokojach nie ma telewizorów, co może być rozczarowujące dla dzieci. Poza tym znajdziemy tu wszystko, co trzeba, łazienkę, lodówkę, a nawet wifi. Jak na mieszkanie w sercu parku ceny nie są niebotyczne, ale nie jest też tanio.

Jedynym kempingiem w parku jest Morefield Campground i można go nazwać kempingiem luksusowym. Każde miejsce namiotowe i RV ma swój stół piknikowy i grilla. Każde jest też pięknie położone wśród drzew i zieleni. Miejsca są od siebie w znacznej odległości, co rzadko się zdarza na parkowych kempingach. Do dyspozycji gości są prysznice i dobrze zaopatrzony sklep. Morefield Campground znajduje się zaraz za wjazdem do parku, do atrakcji Mesa Verde będziemy mieć stąd ok. 30 minut jazdy.

Hotel i kemping zarezerwujesz tutaj:

https://www.visitmesaverde.com/lodging-camping/far-view-lodge/

Najbliższym miastem jest Cortez. Znajdziecie tu dużo moteli do wyboru. Cortez jest dobrą opcją, ale należy pamiętać, że będziemy mieć stąd godzinę jazdy do parkowych atrakcji.

 

mesa verde

 

Zwiedzamy Mesa Verde

Jeśli chcemy zwiedzić cały park, to mamy do przejechania dwie drogi, każda prowadzi na inny płaskowyż, droga w prawo do Wetheril Mesa, droga w lewo do Chaplin Mesa. Przy obu drogach znajdują się indiańskie ruiny i na końcu każdej z nich można udać się na wycieczkę do budowli klifowych ze strażnikiem parkowym. Na Wetheril Mesa zwiedzimy Long House, na Chaplin Mesa mamy do wyboru Cliff Palace i Balcony House.

 

Czy warto wykupywać wycieczkę do indiańskich ruin?

Jeśli nie byłeś na takiej wycieczce, to w zasadzie nie zwiedziłeś Mesa Verde. To, co możemy zobaczyć sami, to tylko namiastka tego, co oferuje nam ten park. Ja generalnie nie gustuję w niczym zbiorowym, a na dźwięk „wycieczka z przewodnikiem” dostaję gęsiej skórki, ale ta w Mesa Verde była jedną z najfajniejszych, na jakich byłam. Parkowi rangerzy są przesympatyczni, dowcipni, ich opowieści ciekawe i przekazywane z taką emfazą, jakby wygłaszali je pierwszy raz, a nie setny.

Wycieczki w Mesa Verde mają ściśle określony limit uczestników. Nie są może kameralne, ale nie ma też nieprzyzwoitych tłumów nie pozwalających na fajne zwiedzanie.

Wycieczka ze strażnikiem pozwoli nam na zobaczenie z bliska najwspanialszych ruin. Dzięki niej poznamy historię Indian Anasazi, pochodzimy po starodawnych osadach, dosłownie dotkniemy historii.

 

mesa verde

 

Jak wykupić wycieczkę?

Nie jest to niestety wcale takie proste. W czasie dwóch naszych pierwszych wizyt udaliśmy się do Visitor Center i wykupiliśmy wycieczkę na najbliższą godzinę. Za trzecim również chcieliśmy zrealizować ten scenariusz i klapa, wszystkie wycieczki na ten dzień były już wykupione. Ogromnie rozczarowani opuściliśmy Mesa Verde wiedząc, że zwiedzanie bez wycieczki nie ma najmniejszego sensu.

W następnym roku postanowiliśmy lepiej się przygotować. Zrobiliśmy dokładne badanie, jak z sukcesem kupić bilety na wycieczkę. Nie można ich niestety wykupić przez internet, osobiste stawiennictwo jest niezbędne. Dlatego też musimy być pod drzwiami Visitor Center tuż po jego otwarciu. Bilety sprzedawane są w Verde National Park and Research Center jeszcze przed wjazdem do parku i w Chaplin Mesa Archeological Museum praktycznie na końcu parku.

Oczywiście wybieramy Visitor Center przed parkiem, bo do tego drugiego będziemy jechać prawie godzinę, a nie ma sensu spieszyć się, jadąc przez park. Często jest tak, że w Archeological Museum nie ma już biletów, bo w tym czasie, w którym jechaliśmy, ci na wjeździe już wszystkie wykupili. A że pierwszy punkt jest otwarty od 7:30 lub 8:00 (w zależności od pory roku), a ten drugi dopiero od 9:00, kupując w pierwszym znacznie zwiększamy swoje szanse.

Wycieczkę można wykupić też w Durango Welcome Center (802 Main Street), czynne od 9:00, jeśli ktoś będzie jechał od tej strony, to bardzo dobry pomysł.

Bilety można kupić w wyżej wymienionych punktach również dzień wcześniej, jeśli ktoś będzie w tych okolicach i będzie miał po drodze, to bardzo dobra i w zasadzie pewna opcja.

Od 9 marca 2020 roku będzie można kupić bilety również przez internet na recreation.gov.  Ale bilet będzie trzeba odebrać osobiście w którymś z Visitor Center, w Chaplin Mesa Archeological Museum lub Durango Welcome Center.

Bilety są tanie, kosztują 7$ od osoby, w porównaniu z Antelope Canyon dostajemy fantastyczną wycieczkę prawie za darmo.

 

mesa verde

 

Którą wycieczkę wybrać?

Do wyboru mamy trzy wycieczki: do Cliff Palace, do Balcony House i do Long House.

Cliff Palace

Cliff Palace to największa osada w parku i zarazem największa w USA.  Wycieczki organizowane są od końca maja do połowy września. Do przejścia mamy tu jedynie 400 metrów,  do ruin schodzimy po schodkach, a z powrotem na górę wchodzimy jak Indianie, pięcioma drabinami przymocowanymi do klifu. Drabiny wyglądają strasznie, ale to jest moje subiektywne odczucie, ponieważ drabin boję się niczym Buki, Obcego i Obrony Terytorialnej razem wziętych. Niemniej przed drabinami widziałam też płaczące ze strachu amerykańskie dzieci. Najwyraźniej jednak mniej bały się drabin niż tatusia, bo po jego gromkim „Up!”, pokonały je niczym Navy Seals.

Mimo wszystko Cliff Palace jest najmniej wymagającą wycieczką z trzech oferowanych, tak pod względem fizycznym, jak i emocjonalnym.

Balcony House

Balcony House to wycieczka dla miłośników drabin i przeciskania się wąskimi tunelami. Drabin do pokonania jest kilka, w tym jedna 10-metrowa przymocowana do klifu, a tunel ledwo pomieści człowieka na czworakach. Ponieważ mam drabinofobię i klaustrofobię, nie poszłabym na tę wycieczkę nawet wtedy, gdyby każdy jej uczestnik miał dostać na koniec Świętego Graala.

Natomiast moi znajomi, wolni od wszelkich fobii, poszli z dziećmi na Balcony House Tour i dzieci wróciły zachwycone wielką przygodą i w czasie wycieczki do Cliff House już lekko się nudziły. Przy Balcony House Cliff Palace rzeczywiście jawi się jako wycieczka dla emerytów.

Przy wykupywaniu wycieczki rangerzy podsuwają zdjęcia z Balcony House Tour, by kupujący wiedział, co go czeka i ewentualnie zmienił zdanie. Możemy poprosić o te zdjęcia, obejrzeć i świadomie podjąć decyzję.

Balcony House ma tylko 40 pomieszczeń, przy Cliff Palace można go nazwać skromną czynszówką. Można go zwiedzać od późnego kwietnia do wczesnego października.

Long House

Dwie poprzednie osady znajdowały się na Chaplin Mesa, czyli bliżej głównych atrakcji Mesa Verde, Long House umiejscowiony jest na Wetheril Mesa. Do ruin musimy przejść 3,6 km w obie strony, dlatego wycieczka trwa 2 godziny, zamiast 1 godziny, jak w przypadku poprzednich ruin. Tu też musimy zmierzyć się z drabinami, ale tylko dwoma i niezbyt długimi. Long House możemy zwiedzać od połowy maja do połowy października.

Na którą wycieczkę się zdecydować? Odpuściłabym raczej Long House, Cliff House jest moim zdaniem ładniejszy, a nie wymaga spaceru po płaskowyżu, na którym latem jest patelnia. Balcony House jest dla ludzi o mocnych nerwach, ale i dla tych gotowych na przygodę. Wycieczki są raczej krótkie, można spróbować wybrać się i do Balcony House i Cliff Palace. Jeśli decydujecie się na jedną wycieczkę, polecam Cliff House.

 

mesa verde

 

Na którą godzinę najlepiej wykupić wycieczkę?

Bez względu na to, którą wycieczkę wybierzemy musimy być świadomi, że od wjazdu do parku droga na miejsce zbiórki zajmie nam około godziny. Będziemy piąć się powoli na płaskowyż wąską i stromą drogą.

Mamy dwie możliwości, albo pojechać najpierw na wycieczkę, a potem zwiedzić park, albo odwrotnie, najpierw zwiedzić park, a wycieczkę potraktować jako podsumowanie zwiedzania. Ta druga opcja jest znacznie lepsza. Po pierwsze w czasie zwiedzania dużo dowiemy się o Mesa Verde i więcej wyniesiemy z wycieczki, a po drugie im bliżej popołudnia tym lepiej oświetlone będą budowle na klifie. Do późnego popołudnia częściowo są w słońcu, częściowo w cieniu, co bardzo nie sprzyja dobrym zdjęciom. Jeśli nie zależy nam specjalnie na zdjęciach możemy wybrać się na wycieczkę z samego rana, wtedy ruiny są w cieniu, a my zwiedzimy budowle w chłodzie poranka.

Wyjątkiem od powyższego jest Balcony House, który najlepiej oświetlony jest do południa.

My kupujemy zwykle wycieczkę na 15-16-stą, chociaż dobremu oświetleniu sprzyja raczej późniejsza pora, ale jest to kompromisowa godzina, światło już jest w miarę dobre i o tej porze mamy już zwiedzony cały park.

mesa verde

 

CZYTAJ DALEJ:

4 komentarze

    1. Zarówno ten, jak i wszystkie pozostałe. 😀 W najbliższym czasie ruszymy chyba na północ w kierunku Montany, ale pewnie jeszcze wcześniej zabiorę się za Sekwoje. 🙂 To obowiązkowy punkt wycieczek po Zachodzie, zapewne każdemu się przyda. 🙂

    1. Bardzo dziękuję, bardzo się cieszę, że wpis był pomocny. Mam wrażenie, że Mesa Verde często jest pomijane w naszych podróżnych planach, nigdy nie spotkałam tam żadnych Polaków. Bardzo polecam to miejsce, zupełnie inne niż wszystkie. Życzę wspaniałej kolejnej wyprawy i proszę pozdrowić ode mnie Mesa Verde. 🙂

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *