Szlak do Union Falls, Yellowstone

 

Docieramy do Union Falls

Potem już wszystko wydało nam się łatwe. Jeszcze tylko jakieś strumyczki do przejścia po kłodach, kilka górek do wspięcia i po 10,5 km dotarliśmy do Union Falls Ranger Station. Jest to taka budka wyglądająca na domek Baby Jagi, wąska, ze stromym dachem, nadająca się chyba tylko do tego, by w niej usiąść, bo stać się w niej na pewno nie da. Stąd jeszcze tylko 2,2 km do wodospadu. Niestety ustawicznie pod górę i częściowo po piachu.

 

 

yellowstone
Union Falls z tęczą

 

Do Union Falls dotarliśmy koło 4 pm, co oznaczało, że rzekę pokonywać będziemy w ciemnościach. Same Union Falls to chyba najpiękniejszy wodospad jaki widziałam w życiu. Tworzą go 2 strumienie – Cascade Creek i Mountain Ash Creek, które w tym miejscu łączą się i formują to nieziemskie zjawisko. Dodatkowo ten ostatni tuż przed wodospadem tworzy swoją odnogę i całość wygląda jakby z klifu spadały 3 strumienie. Zachwytom nad tym miejscem nie było końca. Usadowiliśmy się z widokiem premium na wodospad, jedliśmy nieco roztopioną czekoladę i delektowaliśmy się chwilą. Bardzo nie chciało nam się wracać, ale trzeba było ruszać w drogę powrotną. Chcieliśmy przeprawiać się przez rzekę chociaż przy ostatnich promieniach słońca.

Droga powrotna

Ale niestety z powrotem było stromo pod górę i szliśmy dużo wolniej niż zakładaliśmy, powoli zapadał zmierzch. Nad rzekę doszliśmy w ostatnim momencie, tuż przed zupełnymi ciemnościami, na horyzoncie majaczyła jeszcze słoneczna poświata. Logistyka, czyli zdejmowanie butów i spodni, pakowanie i wiązanie butów trekingowych do plecaków, trwała tak długo, że zapadły już zupełne ciemności.

Znów wypuściliśmy jako pierwszego naszego syna, świecąc mu z brzegu latarką. Na szczęście mamy taką, co sięga na odległość 1 kilometra, więc była w stanie oświetlić drugi brzeg rzeki. Syn dotarł szczęśliwie przenosząc część rzeczy. Teraz pora na mnie. Z jednego brzegu pod nogi świecił mi małżonek, a z drugiego syn. W stanie najwyższego przerażenia starałam się iść jak najszybciej, siłując się z rzecznym prądem. Udało się, nie poniosło mnie do oceanu, dotarłam do brzegu. Teraz syn przeprawił się z powrotem na drugi brzeg i świecił małżonkowi, który niósł córkę na barana. Ja też świeciłam z mojego brzegu. Małżonek przeniósł ją bezpiecznie, a syn przeprawił się z resztą naszych rzeczy.

Zrobiło się już bardzo zimno, z trudem dopinaliśmy nogawki do spodni, bo trzęśliśmy się z zimna. Do tego było już zupełnie ciemno. Gdy się ubraliśmy i spakowaliśmy wszystkie rzeczy, ogarnęła nas taka euforia, że wszystko się udało, że jesteśmy cali i zdrowi i z tej całej radości  straciliśmy naszą rewolucyjną czujność i poszliśmy w złym kierunku. Przy przeprawie przez rzekę zbiegają się 2 szlaki, idąc do wodospadów ten fakt nie ma znaczenia, bo schodząc do rzeki nie jesteśmy świadomi jego istnienia. Z powrotem już jest kłopot, bo możemy iść w prawo lub w lewo. Nie wiedzieć czemu nawet się nie zastanawiając poszliśmy w lewo, co było błędem.

 

yellowstone
Union Falls

 

Napędzała nas wciąż adrenalina wyprodukowana w czasie przekraczania rzeki, ale w pewnym momencie przypomniało mi się, że przecież tu są niedźwiedzie, a my tak sobie suniemy beztrosko przed siebie w kompletnych ciemnościach. Nie zostało nam nic innego jak zacząć głośno śpiewać. Wcześniej byliśmy w Glacier NP i pieśni partyzanckie bardzo dobrze nam się sprawdziły. Teraz byliśmy jednak potwornie zmęczeni i wyciągniecie „po cóż ci kochanie wiedzieć, że do lasu idę spać” zupełnie nam nie szło. Przerzuciliśmy się na niemieckie pieśni marszowe, z niewymagającą melodyką.

A jednak się zgubiliśmy

W pewnym momencie mój syn powiedział: „Ej, słuchajcie, chyba źle idziemy”. Jak to źle idziemy?! Syn pokazał mi ekran telefonu, na którym kreśliliśmy jakiś dziewiczy ślad, zamiast wracać starym, który na ekranie był kawałek obok. A więc z powrotem do rzeki.

Oprócz tego, że poszliśmy źle, telefon pokazał również, że przeszliśmy już 28 km, czyli dawno powinniśmy być przy samochodzie. Przy rzece tym razem poszliśmy w prawo i pamiętajcie o tym, by przy rzece iść w prawo! Nikt już nie miał siły na śpiewanie, a trzeba było śpiewać. Wyznaczyliśmy dyżury, każdy po kolei musiał się wydzierać przez 10 minut. Moim dzieciom najlepiej szła piosenka o tekście tak idiotycznym, że nie chciało mi się wierzyć, że ktoś naprawdę coś takiego wymyślił. Ostatecznie szczęśliwie dowlekliśmy się do samochodu, nie będąc niepokojeni przez żadnego z tłumnie występujących tu niedźwiedzi. Polecam piosenkę „Someday when you are older. You could  get hit by a boulder”,Nie wiem, czy ze względu na idiotyczny tekst, czy wykonanie przypominające wycie kojota, ale niedźwiedzie wszelkiej maści trzymały się od nas z daleka.

 

yellowstone
Union Falls i dziecko przeniesione przez rzekę

 

Do samochodu dotarliśmy po 22-giej. Telefon pokazał, że przeszliśmy 30 kilometrów i spaliliśmy po 3000 kalorii. Bardzo nas to ucieszyło, szczególnie te kalorie. Do hotelu dotarliśmy po 12-ej w nocy i od razu zasnęliśmy snem sprawiedliwego.

 

Podsumowanie

długość szlaku: 26 km

różnica wzniesień do pokonania: 300 m

nazwa szlaku: Cascade Creek 9K5/Mountain Ash Creek Trail

parking: zatoczka 12,7 mi za Flagg Ranch i 1,6 mi za Grassy Lake Reservoir

konieczność przeprawy przez rzekę Falls River

szacowany czas: ok 10 godzin

 

Jeśli podobał Ci się ten artykuł, będzie mi bardzo miło jeśli wesprzesz mnie na Patronite!

https://patronite.pl/ameryka-dla-podroznika

Lub poprzez PayPal: dorotasulima22@gmail.com

 




8 komentarzy

  1. Bardzo ciekawie opisane! Zrobilam ten szlak wczoraj i takze zeszlo nam dluzej niz sie spodziewaliśmy i wracalismy od rzeki w ciemnosciach z latarka w dloni i na czole i z okrzykami i klaskaniem (latwiej przychodzilo nam to niz spiewanie :)). Zajelo nam to tyle, poniewaz postanowilismy jeszcze zejsc na dol, do wodospadu, co z jednej strony nie bylo zbyt dobrym pomyslem, poniewaz szlismy praktycznie po urwisku i po blocie i bylo niebezpiecznie, a z drugiej strony dotknac tej wody i znalezc sie pod tym to wodospadem to bylo cos niesamowitego. Sporo czasu spedziliamy tez w hot springs, bardzo polecam! Kawalek za tym uroczym domkiem rangera jest rozwidlenie, 0,5 mili do wodospadu i 0,3 do hot springs wlasnie, gdzie można polezec sobie w cieplej rzece i zrelaksowac sie przed droga powrotna 🙂

    1. My niestety mieliśmy za mało czasu na dalsze wędrówki, bo zmarnowaliśmy prawie godzinę na przekonywanie naszej córki, że nie porwie jej rzeka i że nie popłynie do oceanu. Mamy w planach wrócić do Union Falls i dotrzeć jeszcze do Terraced Falls, a przede wszystkim do Iris Falls. Nie obejdzie się jednak bez kampowania, bo nie da się tego zrobić w jeden dzień. Bardzo się cieszę, że wędrówka Wam się podobała. I widzę, że podzieliliście nasze nocne doświadczenia w szybkim marszu przez las pełen niedźwiedzi. 😉

      1. Oo, to o tych dwóch do ktorych macie w planach dotrzeć wcześniej nie słyszałam. Jak samo Union Falls jest znane (naprawdę sporo moich współpracowników tam bylo) to o tych dwóch raczej po raz pierwszy słyszę.

        Aa, jak juz mówimy o tamtych terenach to bardzo polecam jakieś trasy w Grand Teton! Bardzo niedoceniany park, mam wrażenie, a również piękny! Choć oczywiście nie tak różnorodny jak YNP, ale ma w sobie to coś 😀

          1. Dokladnie 😀 ja w Yellowstone siedzę trzeci miesiąc i wciąż mi mało 🙂 żałuję tylko że nie udało mi sie odwiedzić Glacier przez te pożary, ponoć też jest piękny. Byłaś tam może?

          2. Byliśmy w Glacier 2 razy i za każdym razem mieliśmy pożar. W 2016 musieliśmy uciekać, w 2017 chodziliśmy po szlakach w gryzącym dymie. Na jeden dzień dym się rozwiał i zobaczyliśmy jak ten Glacier wygląda, bo do tej pory nic nie widzieliśmy tak było zadymione. Glacier jest bardzo ładny, ale trudny do zwiedzania, bo nie ma gdzie zaparkować i park jest bardzo oblegany przez turystów.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *