Zwiedzamy Monument Valley

„Jeśli nie byłeś w Monument Valley, to nie wiesz, jak wygląda Dziki Zachód” – mawiał  aktor John Wayne i trudno się z nim nie zgodzić. Ja po raz pierwszy zobaczyłam Monument Valley właśnie na filmie. Był to obraz Sergio Leone „Once Upon a Time in the West” z niesamowitą muzyką Ennio Morricone. I zakochałam się w Monument Valley na śmierć i życie. Oczywiście nie miałam pojęcia, jak się to miejsce nazywa, ale już wiedziałam, że muszę je zobaczyć przed śmiercią. Były wtedy jeszcze takie czasy, że śmierć była bardziej realna niż zobaczenie Monument Valley. Myślę, że nawet dzisiaj bardziej wykonalny jest lot w kosmos w tesli w charakterze pasażera niż wtedy wyjazd do Stanów.

Na szczęście czasy się zmieniły, a Monument Valley odwiedziliśmy potem wielokrotnie. Zawsze z wielkim wzruszeniem, ale nigdy już takim, jak za pierwszym razem, gdy nasze stopy stanęły na czerwonym piasku Tsé Bii’ Ndzisgaii, jak nazywają to miejsce Indianie Navajo.

Obszerny rozdział o Monument Valley znajdziecie w naszym przewodniku “Odkryj Amerykę. parki narodowe i miasta Zachodniego Wybrzeża USA” Pod tym linkiem możecie zapoznać się z treścią całego przewodnika:

Przewodnik Odkryj Amerykę

Kilka słów o historii Monument Valley

Nie ma żadnych informacji na temat dotarcia hiszpańskich odkrywców z XVII lub XVIII wieku do Monument Valley, chociaż wiadomo, że bywali w okolicy i mieli kilka potyczek z Navajo zamieszkującymi rejon Four Corners. Pierwszymi nie-Indianami, którzy natknęli się na dolinę, byli prawdopodobnie meksykańscy żołnierze, którzy dotarli tu w 1822 roku. Potem na te tereny przybyła amerykańska armia wraz z pierwszymi osadnikami.  W tym czasie dochodziło do potyczek między Navajo a armią. Navajo kradli żołnierzom konie, ci zaś palili indiańskie wioski i niszczyli zasiewy. W napaściach na Navajo pomagali amerykańskiej armii Indianie Ute, znający teren i umiejscowienie umocnień Navajo.

W końcu w styczniu 1863 roku rząd amerykański zdecydował o wysiedleniu Navajo z ich rdzennych ziem. Navajo byli wyłapywani, w czym znów bardzo pomagali Ute, ich wsie palone, zwierzęta zabijane. Navajo mieli przeprowadzić się do rezerwatu w Nowym Meksyku, tereny te były zwane Bosque Redondo.

The Long Walk

Na wiosnę 1864 roku zaczął się tzw. The Long Walk – marsz do oddalonego o 300 mil (480 km) rezerwatu. Indianie Navajo byli pędzeni jak bydło, nikt z armii nie interesował się ich losem, starsi lub słabi umierali w drodze, kobiety w zaawansowanej ciąży lub te, u których rozpoczął się poród, były zabijane przez żołnierzy. W ciągu 18-dniowego marszu życie straciło co najmniej 200 osób z pędzonych 8 tysięcy.

Bosque Redondo okazało się ziemią bardzo nieprzyjazną, nie było wystarczająco wody, drewna na opał, zasiewy regularnie niszczyły zarazy. Do tego na tym samym terenie umieszczono grupy Indian z plemienia Apaczów. A Navajo i Apacze od wieków lubili się jak kibice Legii z kibicami Widzewa. W rezerwacie non stop dochodziło do poważnych waśni, ustawicznych najazdów, od których cierpieli też okoliczni biali osadnicy. Dożywianie głodujących Indian kosztowało rząd amerykański 1,5 miliona dolarów rocznie. W końcu uznano, że pomysł z rezerwatem w tym miejscu jest bez sensu i na mocy traktatu z czerwca 1868 roku pozwolono Navajo wrócić. Traumatyczne przeżycia związane z The Long Walk stały się spoiwem Navajo jako narodu.

Na mocy traktatu Indianie Navajo dostali w rejonie Four Corners 14 000 km2 ziemi, nie był to jednak obszar Monument Valley, ten pozostawał terenem publicznym, zamieszkiwali go, oprócz Navajo, Indianie Ute, Pajuci i biali osadnicy. Gdy Amerykanie uznali te tereny za zupełnie bezużyteczne, gdyż nie znaleziono tu ani złota ani ropy, oddali je ostatecznie Navajo na mocy traktatu z 1933 roku. Monument Valley wróciło do plemienia.

Po karierze, jaką zrobiło Monument Valley w przemyśle filmowym w latach 40-stych, coraz więcej ludzi zaczęło odwiedzać to miejsce. W 1958 r. Rada Plemienna przegłosowała utworzenie na terenie Monument Valley pierwszego w historii parku plemiennego, który ma być prowadzony przez Navajo w modelu parku narodowego. Zmodernizowano drogi i zbudowano centrum dla odwiedzających.

monument valley

Monument Valley staje się sławna

W roku 1925, gdy tereny dzisiejszego rezerwatu jeszcze były publiczne, sprowadził się tutaj z Kolorado Harry Goulding. Prowadził mały punkt handlowy na północno-zachodniej krawędzi Monument Valley. Bardzo dobrze żył z członkami plemienia Navajo, udzielał im kredytów, był chętny do pomocy i współpracy. Indianie go lubili i mu ufali.

Gdy jego sklepik zaczął podupadać, rozglądał się za jakimś dodatkowym pomysłem na życie. W radiu usłyszał, że Hollywood poszukuje pleneru do westernu. Szybko spakował do walizki zdjęcia Monument Valley i zjawił się w wytwórni United Artists. Był rok 1938. Gdy Harry Goulding pojawił się w  wytwórni, nikt nie chciał z nim rozmawiać, dopiero gdy zagroził okupacją biura, przyszedł menadżer, by wyrzucić go za drzwi. Gdy zobaczył jednak Monument Valley na zdjęciach, z miejsca wręczył Gouldingowi czek na 5000$ i kazał montować ekipę złożoną z Navajo do roli Apaczów.

W ten sposób reżyser John Ford pojawił się w dolinie, a Monument Valley stała się sławna na cały świat dzięki nakręconemu tu filmowi „Dyliżans” z Johnem Wayhne’em w roli głównej. Film zdobył 2 Oskary, a western awansował z gatunku B na salony kinematografii. John Ford nakręcił  w dolinie jeszcze 6 filmów, co było ogromnym zastrzykiem finansowym dla plemienia i okolicznych przedsiębiorców. Henry Goulding chociażby, dobudował do swojego sklepu spory motel i restaurację.

Dzięki Johnowi Fordowi Monument Valley stało się scenografią dla wielu filmów, w tym do mojego ukochanego „Once Upon a Time in the West”. W czasie jednej z kolejnych wizyt poszukiwaliśmy miejsc, gdzie go nakręcono, z bardzo dobrym skutkiem.

monument valley

Jak powinniśmy zachowywać się w rezerwacie Navajo?

Navajo to bardzo serdeczni ludzie, ale mało wylewni i raczej wycofani w kontaktach z obcymi. Stanowią przeciwieństwo otwartych i bezpośrednich Amerykanów. Na przywitanie nie klepiemy ich po pleckach, nie robimy „misiaczków” i nie dziwimy się, gdy unikają kontaktu wzrokowego. Nie jest to z ich strony żaden despekt, tacy po prostu są. W naszej kulturze też nie wyskakujemy od razu z „misiaczkami”, ale po tygodniu obcowania z niezwykle bezpośrednimi Amerykanami może nam się udzielić. 🙂

W czasie naszej przejażdżki po Monument Valley nie spotkamy już wiele folkloru, który chcielibyśmy uwiecznić na zdjęciach, ale w przypadku fotografowania zawsze pytamy o zgodę i zawsze dajemy napiwek. A jeśli chcemy zrobić zdjęcie pięknie ubranej Indiance sprzedającej i najczęściej na miejscu robiącej biżuterię, to po prostu kupmy jakiś drobiazg. Te wyroby są naprawdę bardzo piękne, a przywiezione do Polski robią furorę swoją oryginalnością. Bez pozwolenia możemy fotografować w czasie publicznych wydarzeń.

 W ogóle fajnie by było, gdybyście zamiast wyprodukowanego w Chinach magnesu z Los Angeles, tutaj kupili drobiazgi dla rodziny. Przywieziecie oryginalne prezenty i wesprzecie pracowitych i gospodarnych ludzi. Bo rezerwat Navajo w porównaniu z innymi po prostu kwitnie, a ostatnie 20 lat to  skok cywilizacyjny, Navajo budują osiedla mieszkaniowe, szkoły, troszczą się o spuściznę kulturową swojego plemienia.

Jeśli będziemy mieć szczęście uczestniczyć w jakiejś indiańskiej ceremonii, pamiętajmy, że ma ona charakter religijny, nie gadamy, nie gapimy się w telefon, ogólnie zachowujemy się jak na mszy w kościele. Indiańskie ceremonie to przeważnie tańce, ale za żadne skarby nie bijemy na koniec braw i powstrzymujemy się od jakiegokolwiek aplauzu. Tylko na oficjalnych festiwalach możemy zachowywać się swobodnie.

Nie dotykamy ubrań ani biżuterii, którą noszą Indianie. Czasem spotykane u nas łapanie za coś z okrzykiem „Ojej, jakie to Pani ma ładne” jest największą zniewagą. Niektóre sztuki biżuterii są dla Indian święte, dotykanie ich przez obcych uchodzi za profanację.

Indianie Navajo nie mają wodza, tylko prezydenta, wybieranego co cztery lata w wolnych wyborach, także nie wyskoczmy z tym wodzem, bo my wyjdziemy na ignorantów, a Navajo może nas posądzić o to, że uważamy ich plemię za dzikusów.

Na terenie rezerwatu panuje ścisła prohibicja, nie wolno wwozić i spożywać tu alkoholu. Ten zakaz jest przestrzegany z całą surowością, mojemu znajomemu już po uregulowaniu rachunku i opuszczeniu hotelu ściągnięto z karty jeszcze 200$ kary za znalezione w koszu na śmieci butelki po piwie. Także zachowujemy abstynencję.

Każde plemię indiańskie jest inne, to czego dowiedzieliście się w jednym rezerwacie, może zupełnie nie funkcjonować w drugim. Tak jak my nie lubimy być brani za Rosjan, Turcy za Arabów, tak Indianie nie lubią, by mylono ich plemię z innym.

Żaden Navajo nie nazwie siebie Navajo tylko Diné, co znaczy miej więcej tyle co „ludzie” lub jak kto woli „my, naród”.

Po angielsku na Indian mówimy native Americans.

Miejmy na uwadze, że nie wszyscy Indianie znają język angielski, niektóre osoby, szczególnie starsze, w ogóle się nim nie posługują. Używanie własnego języka jest powszechne, między sobą Indianie często w nim mówią.

Bardzo miłe z naszej strony byłoby przyswojenie sobie kilku podstawowych słów w języku Indian Navajo, czyli języku Diné bizaad. Na pewno warto znać słowo „dziękuję” – “Ahéhee’” wymawiane ahihi. Zwrotem „dzień dobry” -Yá’át’ééh wymawiane jaa-te, z akcentem na te, rozbrajamy Indian na dzień dobry. Do zadań specjalnych może nam posłużyć fraza „kocham cię” – Ayóó Ánííníshní [ajoo aniniszni]. Ja osobiście w języku Diné bizaad najbardziej lubię wyraz Adą́ą́dą́ą́’ – czyli „wczoraj”, chociaż nigdy mi się nie przydał. 🙂

monument valley Zachód słońca w Monument Valley

Gdzie się zatrzymać?

Najfajniejszy byłby nocleg na terenie Monument Valley. Niestety ceny są tu bardzo wysokie i musimy to uwzględnić planując nocleg. Noc spędzona na terenie Monument Valley pozwoli nam na oglądanie zabójczego zachodu słońca i jeszcze wspanialszego wschodu.

Hotel The View

Jedynym hotelem na terenie parku jest The View. Budynek hotelu z wielkim smakiem został wkomponowany w czerwone skały Monument Valley. Każdy pokój ma balkon z widokiem na The Mittens, czyli najbardziej epickie ostańce w dolinie. Hotel ma dobry standard, każdy pokój ma łazienkę, lodówkę i mikrofalówkę, ale to, za co tu naprawdę płacimy, to ten widok. Hotel ma fajną restaurację serwującą śniadanie, lunch i kolację, znaczy dinner, możemy tu zasiąść przy stoliku z  widokiem na Monument Valley.

monument valley Wschód słońca w Monument Valley, widok z pokoju w hotelu The View

Oprócz pokoi hotel dysponuje też luksusowymi domkami kempingowymi. Wszystkie mają to samo wyposażenie, co pokoje hotelowe, ale dodatkowo mają osobne mini sypialnie dla dzieci wyposażone w  piętrowe łóżka. Niektóre domki mają też living room z rozkładaną sofą, na której również można się przespać. Każdy posiada prywatny taras z widokiem na Monument Valley. Domki stoją na klifie w dwóch rzędach, warto zarezerwować rząd pierwszy, bo widok stąd jest najlepszy.

Pokój lub domek zarezerwujesz tutaj:

http://monumentvalleyview.com/reservations/

Kompleks The View dysponuje również  polem namiotowym i miejscami dla RV z przepięknym widokiem na dolinę. Do dyspozycji są tutaj łazienki i prysznice.

Tu można zarezerwować kemping:

 http://monumentvalleyview.com/campground/

The View cieszy się ogromną popularnością, najtańsze pokoje znikają błyskawicznie, warto je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Nieco lepiej jest z domkami i kempingiem, ale i tu nie warto zostawiać rezerwacji na ostatnią chwilę.

Monument Valley Tipi Village

Ciekawą opcją, choć również nietanią jest Monument Valley Tipi Village. To dosyć kameralne miejsce położone zaledwie 4 mile od wjazdu do Monument Valley wśród indiańskich domostw, bez turystycznego zgiełku. Możemy tu spędzić noc w tipi, hoganie lub własnym namiocie na polu namiotowym. Tu również będziemy mieć widok na ostańce w Monument Valley.

Oferowany do wynajęcia hogan jest znakomicie wyposażony i bardzo ładnie urządzony. Czekają tu na nas 2  łóżka z pościelą, piec na drewno, stoły, krzesła, sofa, lodówka i kuchenka mikrofalowa, całości wystroju dopełniają ręcznie tkane dywany.

W każdym z pięciu oferowanych do wynajęcia tipi znajdziemy turystyczne łóżka z pościelą, stolik z krzesłami i lampę oświetlającą tipi. Do każdego tipi przypisana jest dająca cień wiata ze stolikiem, grillem, gniazdkiem elektrycznym i bieżącą wodą.

Do każdego z trzech miejsc namiotowych przypisana jest taka sama wiata jak do tipi.

Goście mają do dyspozycji nowe toalety i prysznice, jak również ogólnodostępna lodówka i mikrofalówka. Najzabawniejsze, że jest tu też wifi.

Na życzenie można dostać również śniadanie.

Tu możesz zarezerwować miejsce w Monument Valley Tipi Village:

 http://www.monumentvalley-tipivillage.com/lodging-rates/

Monument Valley Tipi Village ma szczególnie dobre warunki na tle innych lokum oferowanych np. przez Airbnb. Niektóre oglądane przeze mnie hogany wyglądały jak piwnice po przemarszu szabrowników, z toaletą w postaci dziury w ziemi. Dokładnie przyjrzyjcie się ofercie, bo hogan hoganowi nierówny i warto świadomie decydować się na takie warunki, niż potem być rozczarowanym.

Pamiętajmy, ze w takich miejscach naszym hostem będzie Indianin, a on nie będzie się z nami wylewnie witał ani zagadywał wypytując o naszą rodzinę do trzech pokoleń wstecz. Goście przyzwyczajeni do amerykańskich gospodarzy mogą odebrać takie zachowanie jako lekceważenie. Nic z tych rzeczy, to jest właśnie wyraz szacunku.

Goulding Lodge and Campground

Warto jeszcze wspomnieć Goulding Lodge and Campground, wielki konglomerat zbudowany przy historycznym Goulding Trading Post, czyli sklepie Henryego Gouldinga. To dosyć przyzwoite miejsce ze sklepem i restauracją. Znajdziemy tu pokoje, małe apartamenty z kuchnią, domki kempingowe, miejsca dla RV i pole namiotowe. Goście mają tu też do dyspozycji kryty basen, a nawet lotnisko. Na terenie kompleksu hotelowego jest również muzeum dokumentujące życie mieszkańców tego rejonu.

Jak widać nie jest to zbyt kameralne miejsce, ale jest bardzo blisko Monument Valley i dlatego warte rozważenia.

Tu zarezerwujecie pokój:

 https://www.gouldings.com/

Tu zarezerwujecie domek i miejsce kempingowe:

https://camp.gouldings.net/iqreservations/asp/CheckAvailability.asp

monument valley

Wjeżdżamy do Monument Valley

Do Monument Valley dojedziemy drogą 163. Jeśli będziemy jechać od północy po drodze zaliczymy kilka niesamowitych widoków.

Pierwszy z nich to tzw. Forrest Gump Point. Szczerze mówiąc zatrzymywałam się tam kilka razy nie mając świadomości, że to miejsce otrzymało w międzyczasie taką nazwę. Punkt ten znajduje się przy 13 słupku milowym, 7,9 mili od mostu na San Juan River. Po obu stronach drogi jest rozjeżdżone pobocze, można spokojnie zaparkować samochód. Mamy stąd fantastyczną panoramę doliny wraz z prowadzącą do niej drogą. Jesteśmy w tym miejscu w dużej odległości od Monument Valley, ale nie ulegajcie pokusie, by podjechać bliżej w nadziei na lepsze zdjęcia. Lepsze nie będą, tutaj jesteśmy na górce, zjeżdżając z niej stracimy tę unikatową perspektywę.

Najlepsza pora na dobre kadry z Forrest Gump Point to wczesny ranek, a najlepiej świt.

A czemu ten punkt tak się nazywa? Bo w tym miejscu tytułowy bohater filmu Forrest Gump doszedł do wniosku, że już się w swoim życiu nabiegał i przestał biec.

monument valley Forrest Gump Point

Jadąc dalej po lewej stronie będziemy mieć słynne ostańce w następującej kolejności: Bringham Tombe, The King on his Throne, Stagecoach, Bear and Rabbit i Castle Butte, Big Indian zwany też Big Chief oraz Sentinel Mesa. Od strony drogi najlepiej fotografować je po południu.

monument valley Stagecoach, Bear and Rabbit i Castle Butte
monument valley King on his Throne

Teraz skręcamy w lewo w drogę 468 zwaną Monument Valley Rd. i ustawiamy się w kolejce do wjazdu. Opłata za wjazd wynosi 10$ od osoby, dzieci poniżej 9 lat są za darmo lub 20$ za samochód przy 4 osobach w samochodzie. Jeszcze tylko kawałek i mamy przed oczami jeden z najsłynniejszych widoków świata.

Czy mogę się poruszać po Monument Valley zwyczajnym sedanem?

Generalnie odpowiedź na to pytanie jest twierdząca. Ale jest kilka „ale”.

Droga przez Monument Valley to utwardzona glina, która niestety ma tendencję do rozmakania. Zimą, pod wpływem roztapiającego się śniegu, droga często ulega uszkodzeniu. Walczące z mokrą gliną samochody robią głębokie koleiny i dziury nawet na pół koła. Na wiosnę idzie równiarka, droga jest naprawiana i przez jakiś czas jest w idealnym stanie. Potem w połowie lipca nastaje pora monsunowa, popołudniami czasem pada, zdarzają się też burze. Droga zaczyna się psuć i o ile znów nie zostanie naprawiona, pod koniec lata jest w fatalnym stanie. Szanse, że trafimy na dobrą drogę są jednak duże.

Jak sprawdzić, w jakim stanie jest droga? Bardzo prosto, wystarczy przejść się kilkadziesiąt metrów do dwóch pierwszych zakrętów i wszystko będzie jasne. Ten kawałek to najgorsza część drogi, jeśli uznamy, że go pokonamy, to możemy mieć pewność, że dalsza trasa nie dostarczy nam specjalnych trudności.

Droga w dół, czyli droga do, jest w znacznie lepszym stanie niż droga powrotna pod górę. Zamiast walczyć z koleinami i dziurami pojedźmy po prostu kawałek pod prąd, nikt z naprzeciwka nie będzie nam miał tego za złe, postoi chwilę i poczeka, aż przejedziemy, on dobrze wie, że też będzie musiał podjechać potem pod tę górę.

Co jeśli jednak utkniemy w jakiejś dziurze i nie damy rady wyjechać? Natychmiast wszyscy Amerykanie, u których duch pionierstwa jest wciąż żywy, wysiądą ze swoich samochodów i pospołu z dziury nas wypchną. Ruch jest tu jak na Marszałkowskiej, zawsze kilku Amerykanów się trafi.

Generalnie na tę drogę najbezpieczniejszy jest samochód z większym prześwitem, czyli wyżej zawieszony. Ale zanim wpadliśmy na pomysł, by pożyczać terenówki, pokonaliśmy tę drogę zwykłym samochodem marki pontiac. Podstawowa zasada: z górki, a szczególnie pod górkę, jedziemy wolno, a nawet arcywolno, toczymy się dostojnie 10 mph. Potem droga się poprawia, możemy znacznie przyspieszyć.

Na drodze przez Monument Valley potwornie się kurzy, możecie być pewni, że Wasz samochód będzie cały w czerwonym pyle. Komu to przeszkadza, niech pomyśli zawczasu, czy warto tu wjeżdżać. Małżonek z kolei uwielbia taką jazdę i zawsze nie może się doczekać, kiedy będzie mógł wreszcie sobie pokurzyć. 🙂

monument valley Po zjechaniu z górki droga już jest dobra.

CZYTAJ DALEJ:

22 komentarze

  1. Opisy jak film. Można oczami wyobraźni śledzić szlak i niecierpliwie czekać, żeby to jak najszybciej zobaczyć.

    • Bardzo dziękuję, ale właśnie, gdyby nie pewien film to może nigdy nie zakochała bym się w tym miejscu.. Ja też czekam na wrześniowy powrót do Monument Valley. 🙂

  2. Witam,
    Bardzo lubię czytać Pani bloga, szczególnie na miesiąc przed wyjazdem do Stanów własnie w te miejsca, które Pani opisuje 🙂
    Chciałam podpytać o radę: czy Kanion Antylopy, Horseshoe i Monument Valley „wciskać” w ciągu jednego dnia czy rozbić na dwa dni?

    • Można zrobić jednego dnia. Właśnie wróciliśmy z kolejnego objazdu Monument Valley i przy zatrzymywaniu się przy wszystkich punktach cała jazda zajęła nam 2 godziny. Można rano zrobić Horseshoe Bend, potem koło 11am Kanion Antylopy, a następnie Monument Valley. Dolina i tak jest najpiękniejsza późnym popołudniem.
      Bardzo dziękuję za miłe słowa i życzę wspaniałej wyprawy! 🙂

  3. Jestem na etapie projektowania naszej podróży po USA i jak dotąd Wasz blog jest najlepiej opracowany! Dziękuję, czytam i notuję z zapartym tchem! P. S. Czy mogę podpytać o ceny wycieczek, które kupiliscie na miejscu? Ściskam misiowo!

    • Bardzo dziękuję za taki wspaniały komplement! 🙂
      Za koniki zapłaciliśmy 80$ od osoby, a za wycieczkę będącą kompilacją dwóch osobnych, zapłaciliśmy 300$ za 4 osoby. Pozdrawiam serdecznie z Utah!

  4. Czy przejażdżka konna obejmuje inny teren niż przejazd własnym samochodem?
    Zastanawiam się czy zaplanować podczas mojej wizyty w tym miejscu obydwie atrakcje…łączy się to z poświęceniem temu miejscu większej ilości czasu, a za wiele go nie będzie.
    Dziękuję za cenne wskazówki w tym blogu!
    Pozdrawiam:-)

    • Tak, dokładnie. Wasz przewodnik zabierze Was tam, gdzie wjeżdżać ani wchodzić nie wolno. Czyli to, co zobaczymy z parkowej drogi z daleka, tu będziemy mieć na wyciągnięcie ręki. My byliśmy zachwyceni tą konną wycieczką, czuliśmy się jak na prawdziwym westernie. Konna wycieczka plus objazd parku samochodem zajmie cały dzień, tyle trzeba liczyć na obie atrakcje. 🙂 Dziękuję serdecznie za ciepłe słowa i pozdrawiam serdecznie! 🙂

    • Bardzo serdecznie dziękuję za taki pozytywny komentarz. Czasem też sobie te zdjęcia oglądam i wspominam, a zobaczenie Monument Valley było największym marzeniem mojego życia 🙂

  5. Podpisuję się pod wszystkimi pozytywnymi komentarzami. Bardzo fajnie opisujesz swoje podróże. Tylko pozazdrościć.
    Właściwie nie znalazłem lepszego bloga.
    Jestem właśnie na etapie planowania naszej 3-tygodniowej podróży po Kaliforni i Arizonie i z pewnością skorzystam z wszystkich przedstawianych rad.
    W Monument Valley spędzimy jeden dzień łącznie z noclegiem w The View Hotel. Zastanawiam się jak to dobrze rozplanować. Do doliny przyjedziemy około 11.00. Chcielibyśmy pojeżdzić na konikach. Pytanie, czy najpierw objechać samochodem, potem na koniki? A może koniki i wycieczka samochodem. A może tylko koniki?
    Byłbym wdzięczny za mały scenariusz dla naszego pobytu 🙂
    Pozdrawiam
    Paweł

    • Bardzo dziękuję, jest mi naprawdę bardzo miło. 🙂
      Myślę, że najlepiej będzie udać się od razu na konie. Gdy wrócicie z przejażdżki konnej Dolina będzie najlepiej oświetlona, rano wszystkie fajne skały poza Three Sisters będziecie mieć pod słońce. A w południe kolory są wyblakłe. Dopiero popołudniem Monument Valley nabiera pięknego złoto-pomarańczowego koloru. Wtedy można wziąć samochód i zrobić objazd parku. Wycieczka konna zabierze Was w inne miejsca niż Valley Drive, dlatego koniecznie trzeba wybrać się na objazd Doliny. 🙂

  6. Dziękuję za praktyczne rady. Proszę o podpowiedź, w jakim towarzystie wykupić ubezpieczenie turystyczne na wyjazd 4 osobowej rodziny do USA. Wiem, że suma ubezpieczenia powinna przekraczać 1 mln zł, ale która firma jest godna zaufania w razie wystąpinie choroby i innych niespodziewanych wydatków.

    • Niestety z ubezpieczeniem nie pomogę, bo my korzystamy z ubezpieczenia na kartach kredytowych. Dlatego też nie mogę polecić żadnej konkretnej firmy, bo z żadną nie mam doświadczenia.

  7. Witam!
    Chłonę wszystkie wpisy! Świetny blog, dużo wiedzy z niego na pewno przyda mi się 🙂 właśnie na 2021 planuję pierwszą objazdówkę po USA, i nigdzie nie widziałam tak dokładnych opisów i wskazówek jak u Pani 🙂

    Monument Valley jest w moich planach 🙂 jaki jest przybliżony koszt zwiedzania z przewodnikiem aby zobaczyć te wspaniałe perełki?

    • Serdecznie dziękuję! To bardzo ważne wiedzieć, że wpisy się sprawdzają i że są pomocne. 🙂 Nasza wycieczka z Indianinem kosztowała nas 300$ za całą rodzinę plus daliśmy 50$ napiwku. To ostatnie jest oczywiście uznaniowe co do kwoty, ale jednak oczekiwane. 🙂

  8. Hej 🙂 czytam bloga i jestem pod wrażeniem. wielkie WOW. Ogromna wiedza i doświadczenie. Czy ma sens zatrzymanie się w LV i – na jeden dzień wyjazd do Valley of Fire, na drugi dzień z LV do Monument Valley – jak najwcześniej , nocleg np. w Page, potem Wielki kanion i z powrotem do LV ?

    • Dziękuję bardzo za takie serdeczne słowa! 🙂
      Dojazd z LV do Moument Valley to prawie 7 godzin jazdy. Lepiej z Vegas pojechać przez Route 66 do GC, nocleg np. Williams/Flagstaff. Następny dzień zwiedzanie GC, nocleg Cameron, może być też Page, ale to nadłożenie drogi, następny dzień Monument Valley. 🙂

  9. Super pomocne opisy, dziękuję! Pytanie o wycieczkę z Indianinem – czy warto ją robić przed południem, czy absolutnie nie i czekać na popołudniowe kolory? W moim przypadku to będzie decyzja, czy zostać o 1 dzień dłużej w MV, bo dojedziemy tam popołudniu i wtedy planowałam już objazd samochodowy. Dziękuję od razu za wskazówki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *